Wracam do domu przez park. Jest późno – za późno. Zasiedziałam się w bibliotece i teraz jestem spóźniona.
Świetnie, ciotka mnie zabije.
Kolejny lodowaty podmuch wiatru. Nic dziwnego, to koniec listopada. Owijam się ciaśniej płaszczem i przyśpieszam kroku, mimo cichego protestu moich drżących z powodu za wysokich obcasów kolan. Po chwili zatrzymuję się jednak, niepewna co mam robić, bo w krzakach obok dostrzegam poruszenie. Mija chwila elektryzującego napięcia i w końcu jeden podmuch wiatru, niosący ze sobą ten charakterystyczny, słodki, świetnie mi znany zapach rozwiewa wszelkie wątpliwości. Natychmiast rozsuwam płaszcz (o Boże, jaki ziąb!) i wyciągam elegancki, wzorowany na Colt’ie Combat pistolet przymocowany do paska na moim lewym udzie. Zdążam w ostatniej chwili, gdyż z krzaków właśnie wychodzi tajemnicza postać. Wysoki, nienaturalnie chudy chłopiec. Miałoby się wrażenie, że silny wiatr już dawno powinien zabrać ze sobą prostą linię jego długiego kręgosłupa, wprawne oko dostrzeże jednak echo dziwnej siły w figurze chuderlaka. Mój wzrok ląduje na czarnym tatuażu obok jego lewego oka, upewniając mnie zarazem kim jest ów nieznajomy.
- Demon – syczę i podnoszę wyżej broń, celując w jego czoło.
- Hohoo, spokojnie! Przynoszę wiadomość. – mówi, po czym wyjmuje z kieszeni jakąś kopertę. – To od szefa. – dodaje, widząc mój skonfundowany wyraz twarzy.
Spoglądam ciekawie na kawałek czarnego papieru w jego dłoni. Szef? Czego ten staruch może chcieć? Podchodzę bliżej opuszczając pistolet. Chcę wziąć list, ale chłopak odciąga go ode mnie.
- Nie tak szybko – śmieje się. Przyciąga kopertę do ust muskając ją wargami podczas mówienia. I ja mam tego potem dotknąć? Obrzydliwe. – To moja „nietykalność”. Rozumiesz? Jeżeli tak po prostu ci to dam, zapewne zginę, czyż nie? – nie zaprzeczam. – Zróbmy tak: ty dasz mi słowo, że mnie nie zabijesz, a ja oddam list. Co ty na to? Wiem, że gdy dajesz komuś przysięgę nie wolno ci kłamać. Nie próbuj też pierw się mnie pozbyć, a potem zabrać kopertę, bo wezmę ją ze sobą, a wiesz, że ci na górze raczej nie byliby zadowoleni słysząc, że utrudniasz i tak już chwiejne porozumienie między naszymi ziomkami – i jakby na potwierdzenie tych słów wyciąga zapalniczke i przysuwa do papieru. Przez chwilę stoimy w bezruchu, wszystkie wieczorne hałasy parku wychodzą na pierwszy plan.
- Obiecuję. – mówię po chwili beznamiętnym tonem. Demon uśmiecha się i wyciąga list w moją stronę. Lewą dłonią łapię kopertę i w tej samej chwili podnoszę prawą pociągając za spust. Rozlega się huk i demon pada na ziemię ze zdziwieniem w oczach i dziurą w głowie. Po chwili staje w płomieniach.
- Gdy obiecuję komuś, nie czemuś. - mówię ze wstrętem w stronę grudki pyłu, bo tyle z niego pozostało, i odchodzę.
Kolejny lodowaty podmuch wiatru. Nic dziwnego, to koniec listopada. Owijam się ciaśniej płaszczem i przyśpieszam kroku, mimo cichego protestu moich drżących z powodu za wysokich obcasów kolan. Po chwili zatrzymuję się jednak, niepewna co mam robić, bo w krzakach obok dostrzegam poruszenie. Mija chwila elektryzującego napięcia i w końcu jeden podmuch wiatru, niosący ze sobą ten charakterystyczny, słodki, świetnie mi znany zapach rozwiewa wszelkie wątpliwości. Natychmiast rozsuwam płaszcz (o Boże, jaki ziąb!) i wyciągam elegancki, wzorowany na Colt’ie Combat pistolet przymocowany do paska na moim lewym udzie. Zdążam w ostatniej chwili, gdyż z krzaków właśnie wychodzi tajemnicza postać. Wysoki, nienaturalnie chudy chłopiec. Miałoby się wrażenie, że silny wiatr już dawno powinien zabrać ze sobą prostą linię jego długiego kręgosłupa, wprawne oko dostrzeże jednak echo dziwnej siły w figurze chuderlaka. Mój wzrok ląduje na czarnym tatuażu obok jego lewego oka, upewniając mnie zarazem kim jest ów nieznajomy.
- Demon – syczę i podnoszę wyżej broń, celując w jego czoło.
- Hohoo, spokojnie! Przynoszę wiadomość. – mówi, po czym wyjmuje z kieszeni jakąś kopertę. – To od szefa. – dodaje, widząc mój skonfundowany wyraz twarzy.
Spoglądam ciekawie na kawałek czarnego papieru w jego dłoni. Szef? Czego ten staruch może chcieć? Podchodzę bliżej opuszczając pistolet. Chcę wziąć list, ale chłopak odciąga go ode mnie.
- Nie tak szybko – śmieje się. Przyciąga kopertę do ust muskając ją wargami podczas mówienia. I ja mam tego potem dotknąć? Obrzydliwe. – To moja „nietykalność”. Rozumiesz? Jeżeli tak po prostu ci to dam, zapewne zginę, czyż nie? – nie zaprzeczam. – Zróbmy tak: ty dasz mi słowo, że mnie nie zabijesz, a ja oddam list. Co ty na to? Wiem, że gdy dajesz komuś przysięgę nie wolno ci kłamać. Nie próbuj też pierw się mnie pozbyć, a potem zabrać kopertę, bo wezmę ją ze sobą, a wiesz, że ci na górze raczej nie byliby zadowoleni słysząc, że utrudniasz i tak już chwiejne porozumienie między naszymi ziomkami – i jakby na potwierdzenie tych słów wyciąga zapalniczke i przysuwa do papieru. Przez chwilę stoimy w bezruchu, wszystkie wieczorne hałasy parku wychodzą na pierwszy plan.
- Obiecuję. – mówię po chwili beznamiętnym tonem. Demon uśmiecha się i wyciąga list w moją stronę. Lewą dłonią łapię kopertę i w tej samej chwili podnoszę prawą pociągając za spust. Rozlega się huk i demon pada na ziemię ze zdziwieniem w oczach i dziurą w głowie. Po chwili staje w płomieniach.
- Gdy obiecuję komuś, nie czemuś. - mówię ze wstrętem w stronę grudki pyłu, bo tyle z niego pozostało, i odchodzę.
___________________________
Oto i prolog! Krótki, ale dokładnie taki miał być - kęs tego, co dopero znajdzie się na tym blogu. Podejrzewam jednak, że daje wam ogólny obraz tego, co stanowić będzie bazę historii. Mieliście tu także względną przyjemność zapoznania się z moim stylem pisania oraz wylewnym w uczuciach charakterem głównej bohaterki. Nie martwcie się jednak, jeżeli nie jesteście fanami dość ponurych i niezrównoważonych emocjonalnie postaci, czeka Was tu jeszcze cały wachlarz innych istot(by nie faworyzować ludzi mówiąc ''osób'', 0 rasizmu ;P), których różnorodność mam nadzieję, przyprawi was o zawrót głowy.
A skoro doczytałeś już aż do tego momentu - zapraszam do komentowania!
Czy prolog obudził w Tobie jakies specyficzne uczucia? Jakie? A co powiesz o głównej bohaterce?
Do przeczytania!
- choijoligae
Strasznie mi się podoba twój styl pisania, a właściwie jego próbka. Według mnie narracja w czasie teraźniejszym jest wyjątkowo trudna a ty radzisz sobie bez problemu. W dodatku tematyka wydaje mi się, że będzie bardzo w moim stylu. Zresztą nie będę się rozpisywać, idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńHm... Demon? Koperta? Broń?
OdpowiedzUsuńHeh. Idę czytać dalej. A wiesz dlaczego? Bo te trzy słowa do siebie pasują. Każde jest czarne. I każde to rzecz.
Obyś utrzymała ten styl pisania do końca i życzę ci, żeby czerń nie opuściła twoich stron.